niedziela, 14 lipca 2013

,,Z brzozówką przez świat''rozdział IV

                                       Rozdział IV
Po drodze Weronika i Łucja,zobaczyły piękna gałąź brzozy.Była bardzo ładna.
-Łucja,może w drodze powrotnej weźmiemy tę gałąź?
-Ok!.
Była już prawie godzina trzynasta.Siostry wracały,wzięły ładnie przystrojoną zielonymi liśćmi gałąź brzozy.
Postawiły ją w dobrze oświetlonej piwnicy.Brzozówka lśniła niczym pełnią blasku.Nagle,niewiadomo z kąd
zadzwonił telefon Łucji.
-Tak,słucham?
-To ja Mary.
-Nie poznałam....po co dzwonisz?
-Żyby ogłosić wam,że.....przyjeżdżam do was za trzy dni.
-To fajnie.
-Ja muszę kończyć...Do zobaczenia.
-Do zobaczenia,pa.
-Wera,wiesz co?
-Nie wiem,nie jestem jasnowidzem.
-Mary do nas przyjeżdża.
-To super.A kiedy?
-Powiedziała,że za trzy dni.
-To fajnie.Trzeba przyszykować jej pokój.
Obie siostry uradowane,przyjazdem dawno nie widzianej kuzynki skakały tak jak wyrośnięte żabki.Obie mieszkały w małym domku,który składał się z małej kuchni,jadalni,salonu,trzech pokoi i piwnicy.Pokoje były bardzo małe,ale musiały gdzieś mieszkać.
Wieczorem siadają przy telewizji.Zajadają się kanapkami oraz grzankami,a zapijają napojami,oczywiście
niegazowanymi.Po chwili milczenia przyszła do nich Pusia o efekcie futra push-ap.Głaskały ja,głaskały,
aż usnęła niczym suseł.Łucja postanowiła pójść spać,natomiast Weronika nie była wcale zmęczona.Wzięła czasopisma,gdzie potrzebują modelek.1 to takie:
  ,,Modelka potrzebna od zaraz,telefon: 885612459''
Weronika dzwonila do dwudziestu różnych agencji i nikt jej nie przyjął...postanowiła zadzwonić po raz
ostatni..
-Halllo...tu agencja ,,modelka to skarb''?
-Tak,słucham,o co chodzi?
-Potrzebują państwo modelki?
-Tak,jest pani zainteresowana?
-Tak.
-Jutro się spotkamy na rozmowę kwalifikacyjną.
-A mogę wiedzieć o której?
-Może być o siedemnastej.
-Dobrze. Do widzenia.
-Do widzenia!
Jest poranek,Weronika stroi się jak laleczka.Ubiera ładną,czerwoną sukienkę-miniówkę oraz ładne,wysokie
obcasy w kolorze czarnym.Rozpuściła swoje piękne,grube,brązowe włosy.Łucja wchodzi do pokoju siostry i patrzy na nią z podziwem...
-Wer....to ty?Po co się tak ubrałaś?
-Opowiem Ci ja wrócisz..teraz idę na miasto. Pa-uśmiechnęła się i wyszła.

Weronika była ogromnie podekscytowana.Marzyła o karierze modelki i wreszcie jej marzenia mogą się ziścić.Cieszyła się z tego spotkania jak małe dziecko z zabawki.Nie mogła się doczekać godziny siedemnastej.Na razie była  godzina trzynasta.Nie wiedziała co ze sobą zrobić.Postanowiła coś przekąsić..Poszła do restauracji.Wzięła menu i zasiadła przy dwuosobowym,koło okna,przy którym było widać ulicę i park.Po dwóch minutach zdecydowała co zamówi.
-Kelnerka!-zawołała.Gdy zobaczyła kto to jej widok zwalił ją z nóg.
-Wera!
-Kara! Co ty tutaj robisz?
-Pracuję.To fajna restauracja i trzy gwiazdkowa...dobre miejsce na prace.
-No w sumie. Jak długo jesteś w mieście?
-Już od miesiąca..
-Tyle razy byłam w tej restauracji,a ciebie tu nie widziałam.
-Widać nie patrzyłaś dobrze..Nie no,wcześniej robiłam na zmywaku.Tydzień temu awansowałam na kelnerkę.Zarabiam aż trzy stówy więcej..-śmiała się
-Zawsze coś.Może wpadniesz dzisiaj do nas?
-Mam inne plany...
-Jakie? Jeśli można wiedzieć...
-Mam randkę.
-Aaa!-pisnęła jak nastolatka-ok,siadaj i opowiadaj.Kto to?
-Pamiętasz to ciacho z podstawówki.
-Tego blondyna? On tak słodko podrzucał tą grzywką,a jego włosy...on był marzeniem każdej,niestety zdobyła go Anka..Nie kochała go,tylko chciała zrobić mi na złość..czekaj,jak on się nazywał? Marcin. Miał taką słodką ksywę..Marcinek..Och...Nie mów,że się z nim umówiłaś?
-Tak.-uśmiechnęła się.
-Jak go spotkałaś?
-No cóż..długo by opowiadać..
-Mam czas.
-Ok..Pierwszy raz od wielu lat spotkałam go trzy miesiące temu.Wtedy byłam przejazdem akurat w tej restauracji.Przyszedł poznał mnie i dał swój numer telefonu i esemesowaliśmy dłuższy czas.Napisałam,że przyjeżdżam do miasta i się przeprowadzam,spotkaliśmy się tydzień temu po godzinach i się umówiliśmy.I taka to historia.A opowiadaj,masz kogoś na oku?
-Właściwie..to tak...Nikt o tym nie wie..to moja miłość z pierwszej liceum.
-Nie mów,że to Olek..Ten blondyn z krótkimi włosami..co chodził na koncerty Maleńczuka?
-Tak...Umawiamy się od dwóch tygodni i czterech dni.
-To super,to zróbmy tak.Podwójna randka?
-A Łucja?
-Marcin ma brata-Konrada,zapoznamy ich,oni pooglądają jakiś film,a my pójdziemy na miasto?
-A nie,czekaj...Łucja ma szkolenie..I wraca jutro popołudniu.To zapraszam o dwudziestej do mnie,zgoda?
-Zgoda.Będziemy punktualnie.
-Ok czekam.
-No to co zjesz?
-Poproszę kebaba i mocną kawę rozpuszczalną.
-Już się robi.
Po piętnastu minutach zamówienie było gotowe i Weronika zaczęła konsumować.Po dziesięciu minutach zjadła,pożegnała się z koleżanką i poszła na spotkanie.Spotkanie udało się i Weronika dostała pracę.Postanowiła kupić szampana,by uczcić powrót Kariny do miasta.
Po kolejnych dwóch męczących godzinach poszła do sklepu,by kupić produkty na kolację.Postanowiła zrobić pyszne dania żeby zaimponować Olkowi,Marcinowi i Karinie.Po trzydziestu minutach wyszła z Biedronki i od razu zadzwoniła do Olka i opowiedziała o zaistniałej sytuacji.Olek zgodził się na spotkanie z jej znajomymi i obiecał,że będzie pół godziny wcześniej,żeby razem,jak na parę przystało,przywitać gości.
Łucja pojechała już do Bełżca na szkolenie.Weronika postanowiła zrobić kolację wcześniej,by móc w spokoju wziąć prysznic i w spokoju się ubrać.Na przystawkę zrobiła sałatkę góralską z oscypkiem, bukietem warzyw i pomidorem.Polała ją sosem winegret.Na danie główne zrobiła barszcz czerwony do picia.Na kolejne danie przyrządziła schabowego z ziemniaczkami i mizerią z ogórków.Zrobiła też sałatkę z pora i jabłka w majonezie,buraczki zasmażane z nutą chrzanu.Na słodko upiekła sernik i zrobiła kruche,czekoladowe ciasteczka.Upiekła również szarlotkę,którą miała zamiar podać z lodami waniliowymi  truskawkowymi i bitą śmietaną,tak jak to zawsze robiła,gdy była małą dziewczynką.Zrobiła też kanapki koktajlowe,jajka faszerowane,delikatne placuszki z cukinii na złoto z dresingiem ogórkowo-czosnkowym,lekką kruchą tartę z kurkami z natką pietruszki,różowy tatar wołowy z cebulką,kaparami i parmezanem,pierogi z kaszą gryczaną,warzywa na parze,szpinak z czosnkiem i cebulką z odrobiną śmietany 12%,tradycyjny de volaille szpinakowy z  masłem z masłem i ziemniakami pure,po jednym gołąbku dla każdego z odrobiną sosu pieczarkowego,lub pomidorowego,torcik czekoladowy z likierem jajecznym i musem jabłkowym.Kupiła dużego szampana i drinki.Stwierdziła,że zrobiła tego o wiele za dużo.Po połowie odłożyła do jedzenia jutro,a niektóre do pudełeczek,które da znajomym.Wzięła szybki prysznic.Ubrała się w turkusową sukienkę do uda.Na talię dała złoty pasek.Ubrała złote szpilki i pomalowała się.Założyła kolczyki i nakryła do stołu.Następnie nałożyła jedzenia na stół i przystroiła jadalnie zapachowymi świecami.Jedną grubszą świeczkę dała na środek stołu,przy którym zasiądą.Skończyła akurat przed przyjściem Olka.Zanim zdążyła usiąść do drzwi zadzwonił przystojny blondyn.Otworzyła i ujrzała ukochanego z wielkim bukietem białych róż.
-Pięćdziesiąt białych róż dla mojego aniołeczka.
-Matko...Olek...Hej-pocałowała go w policzek.-usiądź,a ja wstawię kwiaty do wazonu i zaraz do ciebie przyjdę.
-Ok.
Po paru sekundach Weronika wróciła do Olka.
-Jestem.
-Widzę i słyszę-zaśmiał się.-Usiądź.Mam dla ciebie prezent.
-Jeszcze jeden?
-Tak,jeszcze jeden.Proszę,otwórz.
-Matko..-Weronika popłakała się ze wzruszenia.Dostała pierścionek z dwoma diamentami.Olek był bogaty i rozpieszczał Weronikę.
-Podoba się?
-Oczywiście,że tak,ale musiał kosztować majątek..nie mogę tego przyjąć.
-Weź go,bo się obrażę.
-Dzięki.-pocałowała go,po czym skuliła się i wtuliła w jego umięśniony tors.
-Jak miło..
-Wiem.Ładnie wyglądasz.
-Dzięki,ty też,ale ja ładniej.
-Ależ oczywiście..
-Lubię jak przyznajesz mi rację.
-No wiem..Co oni tak wcześniej?-usłyszał dzwonek do drzwi.
-Nie wiem..a było tak miło..
-Przyjdź jutro do mnie..
-Nie mogę,kuzynka przylatuje i musimy trochę posprzątać.
-A kiedy mnie im przedstawisz?
-O kogo ci chodzi?
-O Łucję i Mary.
-Niedługo..Dobra,otwórzmy,bo my tu gadu gadu,a oni czekają,aż ktoś im otworzy..
-Ta..A nie uważasz,że tego za dużo?
-Nie,skądże..i tak to mniej niż połowa-mrugnęła do niego,a on się zaśmiał.Weronika otworzyła drzwi.Karina i Marcin weszli do środka.
-Hej.-zaczęła Weronika
-Cześć-powiedział Olek.
-Marcinek,tyle czasu-uściskała przystojnego kolegę.
-Wercia,ależ ty się zmieniła..laska z ciebie..
-A wcześniej to co?-udawała obrażoną
-Nie no..źle to zacząłem..-zaśmiał się
-Olek-podał rękę Karinie
-Karina-uścisnęła ją-Miło mi cię poznać
-Przyjemność po mojej stronie.
-To co? Zapraszam do stołu.-zaprosiła Weronika.
Po chwili wszyscy zasiedli przy stole.Rozmawiali na różne tematy,ale głównym tematem tego było to,czy nie za dużo tego jedzenia.Znajomi opowiadali dowcipy i śmiali się z nich.Była już godzina -01:01.Zanim się obejrzeli musieli już iść.
-My się zbieramy,dziękujemy za miłą kolację.
-A my dziękujemy za miłe towarzystwo.
-Ok,zapraszam na dyskotekę-Zaczął Olek.
-Kochanie,przyjmijmy zaproszenie.
-Ok.
-To kiedy?
-W sobotę? Weronika?
-No dobrze..To jesteśmy umówieni na sobotę.A i jeszcze coś,czekajcie-poszła po trzy pudełka-Macie tu jedzenie..nie mam co z tym zrobić,więc pomyślałam,ze trochę dam wam.
-Dzięki.Pa.
-Pa
-Cześć
-Nara.

Po kilku minutach Olek udał się do domu.A Weronika posprzątała i poszła spać po drugiej w nocy...